Od kilku lat planowałem jakąś większą wyprawę. Polska „objechana”, trzeba szukać czegoś więcej. Wśród kilku pomysłów na horyzoncie, wypłynęła również idea dotarcia do Centro. Rzym był w zasadzie dobrym celem, będącym w zasięgu urlopowej czasoprzestrzeni. To pierwsza motywacja. Drugim elementem mobilizującym, w zasadzie nadającym sacrum temu pomysłowi, było ogłoszenie i rozpoczęcie Roku Św. Pawła. Postanowiłem więc, razem z Jankiem i Tomkiem, dołożyć te nasze
Pierwsza sprawa to trasa. Nasz wirtualny GPS, który później przybrał bardzo rzeczywistą formę, nastawiony na wersję OPTYMALNA (oczywiście wyłączając nas z użytkowników autostrad i superstrad – nie wszystkich, jak się później okazało – jednocześnie pozbawiając nas przyjemności kupowania vignietków i poplatków), z małymi korektami poprowadził nas przez Europę.
Katowice – Krzyżanowice – CZ: Sternberg – Policka – Żeliv – Tabor – Vimperk – D: Passau – Marktl a. Inn - Rosenheim- A: Innsbruck- Brener – I: Bolzano – Trydent – Garda – Verona – Ferrara- Ravenna – Sansepolcro – Perugia – Orvieto – Viterbo – Santa Marinella – Roma.
Trasa ciekawa, malownicza, ale też trudna, szczególnie Moravy i Apeniny. Cel: Grób św. Pawła w Bazylice San Paolo fuori le Mura.
Bilans: 2000 km (bez 12 - resztę dokręciłem na trasie Tysiąclecie Pętla - Murcki), 1 szprycha - strzeliła w miasteczku Castelmessa, miejscu powstania opowiadań o Don Camillo i Peppone, jedno strzaskane ginocchio (T.K.), 190 l wody, napojów i innego picia wodopodobnego, (po 700 km wszystko smakuje podobnie), ilość płynów wypocona - bd., ok. 30 kg bananów, trzykrotnie schodząca spalenizna skóry, wyfiukane 3 ochraniacze 15 UV (dziękujemy firmie Nivea).
Najważniejsze: niezapomnane chwile, wspaniali ludzie w czasie drogi, jednorazwe doświadczenie pielgrzymki i obecości Boga.