4.06.2008

Oczy na uwięzi



Wzrok w więzieniu.
Wzrok, tak bardzo dziś usidlony.
Zamknięty pod powieką,
zbyt ciężką,
żeby unieść się i spojrzeć okiem.





Zdrada stoi na boku i czeka
Na powiekę się wsparła powieka
Oko w oko zajrzało i patrzy
Kto z nas trwożliwszy i bladszy
Kto z nas dwojga pod wstydu drży łuną

Artur Oppman

Nasze problemy ze wzrokiem sięgają Ogrójca. Momentu odwrócenia ospałych oczu od Chrystusa. Momentu w którym nawet przez wąskie szparki niewyspanych powiek nie chciałeś spojrzeć na Mistrza. Giotto uwięził ten wzrok w tym dziwnym ogrodzie naszego życia.

Ten wzrok wyostrza się dopiero podczas ucieczki do Emaus, jaka straszna to musiała być ucieczka. Pełna potknięć, poślizgów na stromej ścieżce, nerwowych oddechów, przerywanych próbą zdawkowej, zasapanej rozmowy pełnej rozpaczy. Wzrok wyostrza się jednak za późno aby nacieszyć się Mistrzem, dostrzec – owszem – ale już nic więcej. Droga powrotna, mimo że pod górę, była z pewnością o wiele prostsza od tej pierwszej – panicznej ucieczki.



Bo to była droga Nowych Oczu, oczu Mistrza, oczu Zmartwychwstania.

2 komentarze:

Szymon pisze...

Myślę, ze najlepszym antidotum na opisywaną przez Ciebie chorobę oczu jest (jak to wielokrotnie powtarzał JPII) "kontemplacja oblicza Chrystusa". Tylko wpatrywanie się w Jego Osobę - obecną w Słowie i Ciele - wyrywa nas z duchowej drętwoty i sprowadza na właściwe tory życia.

Simfanka pisze...

Patrzeć należy sercem. Najważniejsze, żeby oczy serca były zdrowe. Wszelkie choroby może wyleczyć tylko miłość...